W mojej głowie kłębi się tysiące myśli. Ilość pomysłów na minutę, jakie mnie nawiedzają, czasami mnie i przerastają, i po prostu przerażają. Mój nadmiar energii, chęć przeżycia każdej minuty w sposób godny zapamiętania, to wręcz choroba. Tyle chciałbym zrobić, tak dużo powiedzieć. Brakuje mi na to czasu. Ale o jednej rzeczy wspomnieć muszę na pewno.
Zacznijmy dzisiaj od końca – zaczął się nowy rok. A co za tym idzie – nowe pomysły, nowe siły, nowe doświadczenia, nowe błędy i nowe wnioski. Co rok obiecujemy sobie nowe rzeczy. I… gwarantujemy osiągnięcie sukcesu. Na ogół ta gwarancja kończy się po siedmiu dniach, nie oszukujmy się. Być może są i tacy, którzy potrafią w tym wszystkim wytrwać. Wtedy nie pozostaje mi nic innego, jak pogratulować, zgadza się. Tym ludziom z całą pewnością należą się pokłony. Ale pewnie zdecydowana większość jest taka jak ja – istna Bridget Jones. Tyle, że w męskiej wersji. Obiecuję, że nie będę pił i palił, a przy okazji się odchudzę, a na drugi dzień robię poprawiny Sylwestra i leżę pijany na ziemi, po spaleniu czterech paczek papierosów i zjedzeniu jedenastu paczek chipsów. Grunt, to zabawa. To, że jestem wówczas niekonsekwentny, to drobiazg – martwić się tym będę na drugi dzień. Liczy się chwila. Cała procedura zaczyna się na nowo w momencie, w którym zdam sobie sprawę, że nie dotrzymałem obietnicy. Pogrążam się dalej i jeszcze mocniej, bo tym razem obiecuję poprawę. I tak przez cały rok. Do następnego Sylwestra. Ale nie o tym chciałem mówić. Postanowienia są dobre, nie ma co temu zaprzeczać. To, że kończą się tak, a nie inaczej – cóż, takie życie. Ale jest obok nich pewna rzecz, która także nachodzi mnie co roku – refleksja. I tym razem też mnie naszła. Może się już starzeję, może będę idealistyczny. Nie dbam o to. Bynajmniej – zadała mi ona wiele pytań.
Szedłem ostatnio z kolegami ulicą. Podchodzi do nas dzieciak, który jakiś czas temu dopiero co nauczył się mówić i chodzić i pyta, czy nie mamy papierosa. Wali od niego denaturatem tak, że cały obiad przewraca mi się w żołądku i podchodzi do góry. Nastaje chwila konsternacji. Wszyscy zaczynają się śmiać. Dzieciak rzuca na nas zabójcze spojrzenie i zaczynamy się zastanawiać, co robić. Tylko czekałem, aż wyciągnie nóż z kieszeni i poprosi o telefon. Bogu dzięki, darował sobie. Gdy ktoś stwierdził, że to lekka przesada z jego strony, poleciały w naszym kierunku obelgi. Nawet nie wiedzieliśmy, że jesteśmy aż tak beznadziejni. Przede mną pojawiła się kolejna wizja – zawoła swoich młodszych kolegów i wezmą za nas okup. Bogu dzięki, darował sobie. Sytuacja zaczęła nas nudzić. Stwierdziliśmy, że na nas przyszedł już czas. Ruszyliśmy w swoim kierunku. Po przejściu niecałych pięćdziesięciu metrów, w naszą stronę poleciała butelka. Absolwent. Doszedłem do wniosku, że nie ma co się tym przejmować i najlepiej jest to obrócić w żart. Mówię: pewnie Absolwent podstawówki. Jak się później dowiedziałem – szósta klasa podstawówki to trzy najlepsze lata w jego życiu. Byłem lekko przerażony tym, że takie zajście może mieć w ogóle miejsce. Deja vu przeżyłem kilka dni później, a dokładniej 31 grudnia. Takich scen mogłem zaobserwować na pęczki. I wtedy nadeszła mnie refleksja – kto jest dla tych dzieciaków autorytetem? Zawsze myślałem, że kimś takim są dla nich, młodych, rodzice. Matka, ojciec. Schematu typowej rodziny, średniowiecznej rodziny, rodziny jako ochrony przed światem dziś już zobaczyć nie mogę. Czasy się zmieniły, to i priorytety się zmieniły. Ale w życiu każdego człowieka jest przecież ktoś taki, jaki idol, prawda? Próbowałem znaleźć odpowiedź na swoje pytanie – kto jest takim autorytetem dla takiego dzieciaka? W głowie miałem wiele scenariuszy. A te scenariusze rodziły kolejne, a te następne. Pytanie za pytaniem. Autorytetem może być prezydent? Nie, to chyba niemożliwe, skoro zrozumienie jego wypowiedzi, to jak zrozumienie tego, co mówi do mnie szop pracz? Muzyk? A jakich muzyków my w Polsce mamy? Rubik? Gosia Andrzejewicz? Doda? Mandaryna? Peja? Wilku WDZ? Szukam dalej – nauczyciel? Odrzuciłem od razu. Kolega? Grupa? Pomyślałem o ich presji, o tym, jak wpływają na tego dzieciaka. Scenariusz wydał mi się możliwy, ale przypuszczam, że nie ma osoby, która dałaby sobą manipulować w kółko, w kółko i jeszcze częściej? Próbuję dalej – sportowiec? Piłkarz, koszykarz? Przypominają mi się czasy, kiedy sam grałem jeszcze w koszykówkę i moim idolem był Michael Jordan. Ale możliwe jest, żeby w świecie zdominowanym przez seks, narkotyki i przemoc, ich historia była nadal tak znana? Wydało mi się to wątpliwe.
Gdy tak szukałem odpowiedzi, w mojej głowie zrodziło się kolejne pytanie – a ich pasje? Jakie oni mogą mieć zajęcia w mieście bez możliwości jakiegokolwiek kulturalnego rozwoju? Pamiętam, jak zbierałem Pokemony. Ale teraz już nawet tego nie ma! Znów ta karuzela: sport, muzyka? Przecież kluby nie mają pieniędzy, a promowanie młodzieży to nieopłacalne zadanie. Wiem to zresztą z autopsji, jak sam jeszcze trenowałem.
I znów brak odpowiedzi. Pustka.
Przed moimi oczami stanął mój idol. Jako, że żył w innych czasach, niż sam żyję, problemu z wyborem swojego ulubieńca z pewnością nie miał. Zresztą były to czasy hipisowskie. Kogo to wtedy obchodziło. Ale wydało mi się przykre, że taki dzieciak nie ma się na kim wzorować. Na ogół, jak nie wiem, co zrobić, zawsze zadaję sobie pytanie: a co ON zrobiłby na moim miejscu? Zawsze mnie to jakoś pociesza. Aczkolwiek nie pociesza mnie fakt, że mój rocznik może być jednym z ostatnich roczników, który posiada osoby, na których stara się wzorować. Czuję się wymarłym gatunkiem.
Skąd się w ogóle coś takiego bierze? Zapowiada się na to, że słynne GTA stanie się za jakiś czas częścią naszego życia? W sensie dosłownym? Czy mam swojego idola, czy mam swoje pasje? Zadajmy sobie tego typu pytania. Z takimi rzeczami z pewnością i godniej, i radośniej przeżyjemy własne życie. Gdybym sam tego nie posiadał, pewnie chciałbym zostać prezydentem. Ale do tego trzeba mieć takie predyspozycje, jakie miał ten chłopak.
Dlatego nigdy nie mógłbym być dla Was dobrym prezydentem.
Żałujecie?
Michał Cisło
michal-cislo@wp.pl
j.o. 2009.01.13 18:29:46 IP: 79.186.80.137 | michale, bardzo subiektywny ten felieton... wyobtraź sobie, że dla mnie takim ostatnim "wartościowym" rocznikiem jest.... i tu się zdziwisz zapewne- mój rocznik;) wszystko co po nim określiłabym słowami: dno i totalny kosmos. patrzę sobie na dzisiejszą młodzież i główkuję dlaczego jest taka roszczeniowa ("nam się należy i już!"), leniwa; dlaczego rozmowy, jakie można usłyszeć dotyczą jedynie tak "ważkich" tematów jak seks, ile to się nie wypiło na urodzinach Sandry, Wanesy, czy innej Andżeliki:) i tak zapewne myśleli moi rodzice i dziadkowie i wcześniejsze pokolenia. oto jest "generation gap", której nikt nigdy nie pokona. więc, czy warto o tym pisać?:) mimo wszystko wyrazy uznania, zwłaszcza za pozostałe teksty |
kaś 2009.01.10 23:53:42 IP: 83.8.34.9 | trafny, dobrze napisany felieton. |
PaulaS 2009.01.07 17:11:49 IP: 79.186.87.108 | Tekst całkiem niezły powiem ze nawet dość interesujący. Widać ze starłeś się wydać słuszną opinie ale jednak moim zdaniem nie calkiem trafiles...Wzioles przykład jednego smarkacza tak wiem coraz czesciej zdaza się to widziec na ulicach ale nie zapominajmy o dzieciach które jednak maja swoje ambicje,gusty i idealy.J Dlatego poglad chyba zbyt krytyczny chodz teks wciagajacy. |
Rita 2009.01.06 19:00:32 IP: 83.8.30.61 | A ja sie dinozaurem nie czuję. Nie jestem z rocznika Michała, jestem starsza od Niego o rok. Na moje szczęscie miałam okazje spotkac w życiu ludzi podobnych do mnie, z ideałami, marzeniami i przede wszystkim z utorytetami. Sytuacje opisane przez Michała niestety sie zdarzają i to coraz częściej. I nic na to nie poradzimy, możemy jedynie pokazac takim młodym ludziom drogę, która cytujac pewną piosenkę "długa jest, niewiadomo czy ma kres. Kamieni mnóstwo pod kamieniami leży szkło szło by się długo gdyby nie to szkło." Możemy miec nadzieję ze do nich trafimy. Ale pewności nikt nam na to nie da... Michał potrzebujesz mojej kolejnej pochwały? Chyba nie... |
Nick 2009.01.06 18:57:54 IP: 83.26.156.75 | Jak dla mnie praca jest ok chłopak wyraza soje poglady wlasciwie wszystko powinno byc w porzadku...jedank w pewnym momencie mozna czuc sie jakby stala nad nami nasza mama albo babcia ktora zawsze powtarza bo nauka to podstawa.Strasznie wyrafinowany tekst i jak dlamnie michale starasz sie pokazac w swoich tekstach jako dojrzaly dorosly mezczyzna...:/Naprzykład najbardzie mnie zażenował fragment" Aczkolwiek nie pociesza mnie fakt, że mój rocznik może być jednym z ostatnich roczników, który posiada osoby, na których stara się wzorować. Czuję się wymarłym gatunkiem." I coz to miało byc 60 letni mezczyzna mowiacy o młodzienczym zyciu? Wydaje mi sie ze tekst nie trzyma sie kupy a ty starasz sie wypasc dobrze tylko moze przed swoim przelozonym wychowaca ale nigdy nie trafisz do mlodszych a nawet i w srednim wieku to jest moje zdanie! |
Agnieszka 2009.01.06 18:32:25 IP: 79.186.123.234 | Niestety Smutna prawda...to sie widzi i czuje na Polskich ulicach...bardzo ciekawie napisane...) Oby więcej takich felietonów;) |
Gdyby do życia każdego polityka w naszym kraju dopasować jakąś witaminę, to jest w nim pewien okres, który moglibyśmy określić mianem multiwitaminy. I raczej nie przypuszczam, żeby w naszym państwie nie było osoby, która, przynajmniej raz na pięć lat, nie czułaby się wyróżniona. A teraz tym bardziej powinna.
czytaj więcejDziś będzie o wszystkim. Z rękawa sypać mi się będą prześmieszne żarty i żarciki, które jeżeli ktoś opowie na imprezie, automatycznie postawi nad sobą krzyżyk. Dlaczego tak? Dlaczego w ten sposób? Ot, dla idei i zasady. Kto wytrwa do końca, ten pozna odpowiedź.
czytaj więcej„Wiele osób narzeka na wiele rzeczy, że ich nie ma i tak dalej, a tak naprawdę one są, tylko nie każdy wie w jakim miejscu” – mówi Agnieszka Strzeżek, uczennica Zespołu Szkół Społecznych nr 1 w Wałbrzychu i członkini Młodzieżowej Rady Miasta Wałbrzycha.
czytaj więcejNic mnie tak nie bawi, jak mentalność Polaków. Porównałem sobie dwa zupełnie inne światy, które – wydawałoby się – prosperują na zupełnie odrębnych szczeblach w drabinie rozwoju, ale aż uśmiechnąłem się, gdy dostrzegłem, oprócz różnic, także i podobieństwa. A wydawało mi się, że między Sudanem w Afryce, a Polską w Europie, takowych nie znajdę.
czytaj więcej„Widziałem przypadki, gdzie gościu miał wytatuowanego smoka na penisie” – mówi Andrzej Socki, absolwent Zespołu Szkół nr 5 im. M.T. Hubera w Wałbrzychu.
czytaj więcej